poniedziałek, 17 maja 2010

akcja: ratowanie kasztana


Nasz kasztan choruje. Nie jest to nic niezwykłego, większość kasztanów w tej części świata od ponad 20 lat cierpi z powodu tej samej choroby, a właściwie pasożyta, który atakuje te drzewa. Szrotówek kasztanowcowiaczek. Nieprzyjemny motylek, ktorego larwy zżerają liście kasztanów białych, w tym i naszego.
Postanowiliśmy nie poddać się i ratować nasze piękne drzewo. W połowie kwietnia 2010 przystąpiliśmy do akcji - na pień założyliśmy opaskę lepową z feromonami, w koronie umieściliśmy dwie feromonowe pułapki, a wokół pnia wygrabiliśmy i spalili stare liście. Na wszelki wypadek zawiesiliśmy również domek dla sikorek, które żywią się kasztanowcowiaczkiem. W akcji pomagali nam nasi znajomi - Marta, Bolo i ich syn Maks, jak również ich znajomi - wszystkim bardzo dziękujemy (szczególne podziękowania dla Andrzeja, który dzielnie biegał po gałęziach, a wieczorem dzielnie stawiał czoła naszym pytaniom ;-)). Kolejna akcja na jesieni.


zdjęcia nie najlepsze, ale coś tam widać;) tu opaska

a tu pułapka feromonowa (ten zielono-bialy przedmiot z lewej strony)


i kilka starszych zdjęć naszego drzewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz